Wstaję ok. 5:00, po wchłoniętym naprędce śniadaniu, w wejściu do domu wita mnie kot właściciela z mimiką pyska wykrzywioną w słowo "daj" :) Daję co tam ze śniadania zostało i ruszam w góry.
Dzień zaczął się rześko (+/- 8*C) acz jako że górską wspinaczkę rozpoczynam po 5-6km przejażdżki asfaltem, zimno mi nie jest wręcz przeciwnie.
Po 2-2,5h docieram na Severne Rakytovske sedlo, w planach mam również Rakytov więc zmieniam szlak z żółtego na zielony i nim cisnę 160m w górę tylko po to by
...zrobić kilka zdjęć i przekonać się że najciekawszy wg. mnie odcinek zjazdu (którym szedłem w górę) jest kompletnie do dupy - zbyt wąsko na rower i jakoś tak nijako.
Jakkolwiek było widoki ze szczytu zacne, tutaj spojrzenia na północny-zachód...
...a tu na południe i główny grzbiet W.F. w chmurze, czyli to co chciałem "zrobić" dzień wcześniej.
Chmury zamiast iść w górę opadały w dół, w górach to niezbyt dobry znak dlatego wracam na przełęcz i obieram kierunek na Rużomberok.
Poniżej szczytu spotykam Słowackich turystów, to moje pierwsze spotkanie drugiego stopnia tego dnia - to dziwne ale byłem tam trochę jak UFO, piechurzy nie chcieli wierzyć że da się tu jeździć :]
Zielony szlak prowadzący na Skalną Alpę bardzo przyjemny - singiel.
Dalej jest jeszcze przyjemniej, singiel trwa w najlepsze a widoków tego typu jest coraz więcej, okiem teleobiektywu dostrzegam na Rakietowym szczycie kolejnych turystów.
A tu Borysov.
Od lewej Rakytov, Ploska, Borysov, gdzieś tam będę kolejnego dnia.
Uff jak dobrze że dali znać, śniegu od cholery, ledwo jadę ;)
Na chwilę pojawia się też Kriżna ze swoim 50m masztem przekaźnika telekomunikacyjnego, jeszcze nie wiem że wrócę tam rok później :]
Sezon w pełni oprócz pieszych turystów spotykam również poławiaczy borówek, jak dla mnie bomba, oni w borówkach a cały singiel dla mnie - niech żyje FLOW!
Kolejna panorama zrobiona gdzieś za Skalną Alpą, po lewej Smerkovica po prawej Zwoleń.
Chmury poszły w górę odsłaniając pasmo Tatr Niżnych, kontynuuję więc moją podróż ale deszcz tego dnia jeszcze mi doleje, menda przylezie z zupełnie innej strony niż się tego spodziewam.
Rakytov coraz dalej, Rużomberok coraz bliżej, konsekwencja nabijania kolejnych kilometrów zielonego szlaku a jedzie się płynnie i szybko.
W rezultacie docieram do Niżnej Spiruńskiej przełęczy, chwila podjary kolejną panoramą (na Wlk. Chocz) i lecę do Rużomberoka jak by mnie coś goniło.
Hmm czyżby deszcz? Czyżby :) Jak już pisałem dostaje mi się ale z gór zjeżdżam zanim zmokły. Do Liptowskiej Osady
wracam już bez pośpiechu CykloCestą wijącą się wzdłuż drogi 033, deszcz zwyczajowo nie odpuszcił aż do końca dnia.
![]() |
||
|