Deszczowa niedziela, takie też się przydają każdy przecież potrzebuje odpocząć, zwłaszcza wtedy kiedy od blisko miesiąca praktycznie nie schodzi z roweru. Tak, deszczowy dzień to dobry moment na nadrabianie zaległości a że jest ich sporo trzeba to jakoś ogarnąć, poukładać, zatem od początku... Albo od końca. Kolejny wyjazd w góry o tej porze roku (przy sprzyjających prognozach) to kolejna okazja do wyjścia na pole - noo wiadomo, Krakówek tak się tu mawia. "Na pole" znacznie odleglejsze niż to, które na co dzień nazywam lokalnym podwórkiem, odleglejsze o blisko 290km. Słowacja, 1352m Klak, ostatni wybitny szczyt Małej Fatry Luczańskiej. Miejscówka w zasadzie idealna do górskiego wszystkiego - jazdy, chodzenia, wspinania do spania również. Szkoda tylko że wie o tym pół Słowacji, część Czechów i grupa Madziarów, we troje reprezentowaliśmy Polskę. Suma reprezentacji grupy Wyszehradzkiej na szczycie, około 50-60osób. Noc przyjemna, choć wietrzna, temp 10-11*C, o świcie 360*panorama na góry. Dwie godziny później po dospaniu szybkie śniadanie, smaczna kawa, chwila kontemplacji i strzała w dół. Jakiś morał? Morału brak. Każdy zaczerpnie z tego, to czego w górach szuka albo i nie, tak czy inaczej dobrej jazdy i udanych biwaków. |
![]() |
||
|