Dziwna sprawa, nigdy wcześniej nie pomyślałem o tym by zrobić zdjęcia burzy, owszem oglądając ją z wnętrza mieszkania, być może nawet nie raz przeszło przez myśl by ustawić statyw i spróbować ale umówmy się... Zdjęcia burzy robione przez okno mieszkania? Serio? Szkoda sensu...

Tym razem sprawa wyglądała inaczej, zresztą wszystko tego dnia układało się inaczej niż strzęp planu zakładał. Dwa wyjazdy w ciągu doby, jeden w dzień, drugi w nocy. W trakcie nocnego chciałem sfotografować Kraków z nocnej perspektywy. Przed północą, lądując na szczycie Łysej Góry w Tomaszowicach nie spodziewałem się że zamiast tego, cały dostępny czas poświęcę na próby uchwycenia elektrycznego preludiom do potopu Krakowa, który nastąpił w jego konsekwencji.

Zanim jednak niebo pękło, przez blisko godzinę mogliśmy obserwować niemą grę rozproszonej wody, światła i cieni, nie potrafiłem odkleić się od aparatu... Magia chwili, po której sytuacja nad Łysą Górą jęła zmieniać się dynamicznie - co najmniej, jednak kilka fotek udało się zrobić.