Miało być niebo pełne gwiazd, miały być dziesiątki spadających bolidów i bezchmurne niebo... Było natomiast przejściowe zachmurzenie oraz kosmiczna latarnia bijąca blaskiem naszej lokalnej gwiazdy, do tego stopnia iż nocą można było dostrzec rzucany przez siebie cień. Cóż, skoro nie ma się tego co się lubi to się lubi... Najważniejsze jednak było, był bowiem iście biwakowy klimat, była również inwersja dzięki, której na wysokości 1100m mieliśmy +14*C. Były też rwące czerep nocne widoki, było ciepłe i miłe ognisko, następnego dnia było śniadanie z gorącą kawą i był też dobry zjazd? Prawdę mówiąc było wszystko czego człowiekowi do górskiego szczęścia potrzeba... Jak zwykle na koniec, pojawia się pytanie, kiedy następny raz??? |
![]() |
||
|