Wielkie góry i wielkie widoki, prawdziwy ocean szczytów aż po horyzont, Alpy są wyjątkowe, ojj tak... Są. Niestety po powrocie do domu oraz rzeczywistości bardzo łatwo o tym zapomnieć, dlatego po blisko 3 letniej przerwie od wyjazdów w Alpy postanowiliśmy odświeżyć wspomnień czar i wrócić na nasz ulubiony, górski plac zabaw. Wracamy nań w 10 osobowym składzie, 1100km od miejsca startu logujemy się we włoskim Livigno, krainie alkoholem i czekoladą płynącej ;) Przed nami 236km, 8320m przewyższenia, 20000 kcal i 6 dni górskiej jazdy z przerwami na jedzeniem, picie i sen. Jak nam to wyszło zapytacie? Cóż mniej więcej tak jak na poniższych zdjęciach, oczywiście nie obyło się bez przygód i odwiedzin w szpitalu ;) Nie obyło się bez grzmiącej burzy nad naszymi głowami i bez poszukiwań nowych, lepszych ścieżek. Po czterech wyjazdach do tej kolarskiej utopii, przyznać muszę że nie mam dość a każdy wyjazd przynosi kolejne zaskoczenie, zawsze pozytywne. Z pewnością Livigno to miejsce, które szybko się nie nudzi, tym bardziej biorąc pod uwagę atrakcje inne niż te kolarskie - jak np. strefa wolnocłowa ;) nudzić się tam zwyczajnie nie da. Na pytanie czy wrócisz tam po raz piąty odpowiem z pełnym przekonaniem - "Z cholerną przyjemnością!" |
Livignio ER from elegancki KADR on Vimeo.
![]() |
||
|