Pomysł tego wyjazdu pojawił się już ładnych kilka lat temu, idea była dość prosta i pewnie dlatego traktowana była po macoszemu. Bo przelot "z Jury w góry", choć brzmi atrakcyjnie byłby bardziej turystyczną tułaczką z jednego mezoregionu w drugi. Ciągle brakowało czasu, ciągle pojawiały się ciekawsze akcje, aż tu nagle - WTEM! Pojawiło się okienko kalendarzowe :) Pogoda zgrała się z czasem i przestrzenią i tak w minioną sobotę ruszyliśmy z Trzebini na Leskowiec - z Jury w góry. Czemu akurat tam? Cóż, głównie po to przespać się pod gołym niebem i zobaczyć wschód słońca. Jak nam to wyszło? Ano całkiem fajnie - dwa dni, jedna noc, 2,7km w górę, 145,5km w nogach + cała masa zdjęć. Na tak krótką i ciepłą noc wystarczyły nam karimaty i śpiwory, w takiej sytuacji nocleg można zaplanować praktycznie wszędzie w drodze do celu lub w trakcie powrotu do bazy. Podobnie z jedzeniem, dysponując maszynką do gotowania oraz gotowym obiadem w formie liofilizowanej pozostaje zadać sobie pytanie - gdzie śpimy? Tu czy tam? A może na tamtej górze? No problem! W tak upalny dzień jedynym problemem wieczorem jest zorganizowanie zimnego piwka ;) jednak wsi w PL od groma, podobnie Żabek czynnych do 22-23, karimata potrafi udawać lodówkę turystyczną, w tej sytuacji pozostaje wleźć na szczyt, umościć się wygodnie i czekać na świt i wschód :) |
![]() |
||
|