Dwa dni w górach są lepsze niż jeden, wiemy to z doświadczenia, mając zatem do dyspozycji długi weekend ruszamy w 48h bój w Polskie i Słowackie góry. Piątek, dzień pierwszy to początek zmagań z górskimi przełęczami, startujemy klasycznie czerwonym szlakiem z Suchej, jednak w okolicy Przełęczy Przysłop wybieramy "trawers" pasma Jałowca połączonego z eksploracją nie przejechanego do tej pory zielonego szlaku odbijającego do Lachowic spod chaty Adamy. Szlaku wyjątkowej urody, onegdaj bo oprócz rozprutej zwózką drogi, pierwotnej ścieżki zostało tam może 300m... Zaskoczenia z naszej strony jednak nie było, przeraża natomiast fakt że powoli zaczynamy przyzwyczajać się do takiego stanu rzeczy :/ |
Na Słowacji lądujemy w piątek późnym wieczorem, w składzie powiększonym o Tomka z Juniorem :) Klasycznie wybieramy nocleg w pensjonacie BALTAZAR u Valentina w Liptovskiej Luźnej. W związku z tym, w sobotę rano bez pośpiechu zabieramy się za śniadanie. Jedzenie i pakowanie szło nam tak dobrze że w góry startujemy ok. 11:00, to całkiem późno jak na burzowy dzień, napisał bym nawet "za późno" ale rozsądek przegrał tego dnia z chęciami i nikt z nas nie miał ochoty się śpieszyć - nawet ja :] Podobnie do poprzedniego dnia, nie zaliczamy żadnego konkretnego szczytu, odwiedzamy natomiast cztery przełęcze, leżące wokół Ploskiej. Dzięki takiemu fortelowi, zaliczamy trzy świetne zjazdy uciekając przy okazji sunącej w naszym kierunku burzy. Dużo szczęścia w nieszczęściu tego dnia, wieczorem wracając już do Krakowa, w okolicach Twardoszyna zza okien samochodu oglądamy pokaźne żniwo drugiej straszącej nas tego dnia burzy, jednocześnie ciesząc się w głębi iż nie było nam dane się spotkać. |
![]() |
||
|