W miniony weekend połowa Polski jeździła na singlach w Bielsku a druga połowa na singlach w Bielsku :) W tej sytuacji nie pozostawało nam nic innego jak ruszyć na single w... Beskid Sądecki, innymi słowy klasycznie jak dla nas wykonaliśmy ruch w góry. W miejsca i szlaki wyjątkowe, które znamy oraz które ledwo pamiętamy. Pierwszy dzień to trasa z Starego Sącza na Przehybę z logowaniem w Gołkowicach Górnych, w których mieliśmy nocleg. Po przepakowaniu plecaków lecimy na "żółty do Moszczenicy", pozycja obowiązkowa i szlak który musimy odwiedzić przynajmniej raz w roku. Najpierw jednak podjazd na Przehybę i 600m w pionie, później nieśpieszny posiłek w schronisku wraz z nieśpiesznym buszowaniem wśród złota beskidów - jesiennych górskich traw. Gdyby nie fakt że przed nami to co najlepsze, można by tam siedzieć i obserowować "tatry zza krzaka" bez końca, w tej sytuacji czas zapiąć pasy 1, 2, 3, Start! 12km dalej w bazie w Gaboniu, zamawiamy pizzę i kombinujemy jak by tu jutro wracać... Efektem kombinacji okazał się główny czerwony szlak beskidzki a w zasadzie jego część wiodącą przez Pasmo Radziejowej do Rytra (i dalej). Po blisko 8 latach nieobecności na szlakue, miałem lekkie obawy co do jego kondycji, na szczęście nie uzasadnione. To nadal 12km (od szczytu Radziejowej) świetnego i urozmaiconego zjazdu w fantastycznych okolicznościach przyrody (zwłaszcza na jesień), normalnie łezka w oku i dzień pełen wrażeń. Choć od wyjazdu na grzbiet wiatr urywał głowę, dzięki temu słońce nawet na moment nie zostało przysłonięte chmurami a my leżąc na beskidzkiej łące, mogliśmy tonąć w wielkim błękicie bez końca. Dzień niestety z gumy nie jest, kiedy docieramy do Rytra pozostaje jeszcze przeturlać się singlem wzdłuż Popradu (czerwonym szlakiem rowerowym) do Barcic Dolnych, jak wiadomo "im dłużej w terenie tym lepiej dla Ciebie". Generalnie SUPER szlaki i SUPER weekend, nic dodać nic ująć, trzeba powtórzyć choć może najpierw odwiedzimy Bielskie single ;) |
![]() |
||
|