Po raz kolejny lato zreorganizowało nam plany, miało być kolejne ULTRA a wyszedł górski biwak. Nie ma jednak tego złego. Sprowokowani przez temperatury oraz Patryka postanawiamy zorganizować górski nocleg. Jako że noc szykowała się ciepła (+15*C) w grę wchodziło spanie na lekko - bez namiotów, tylko śpiwór + karimata. Clue wyjazdu to znalezienie właściwego miejsca, w zasadzie właściwej polany ponieważ jedną z idei nocnego biwaku było podziwianie wschodu słońca, który przespaliśmy bo rewelacji nie było ;)
Poszukiwania w zakamarkach pamięci, weryfikacja map i jest! Ta właściwa, panoramiczna, niepowtarzalna, Hala Janoszkowa na Lachów Groniu - strzał w dychę jak nie w pięć dych. Startując z Suchej w czteroosobowym składzie jedziemy w kierunku Lachowic, w związku z 40* upałem, w drodze na szczyt moczymy tyłki w Lachówce - kolejny strzał w dychę. W okolicach 18:00 wtaczamy się na szczyt Lachów Gronia, docierają również Junior z Vasyą oraz John ze swoją lubą, oznacza to że jesteśmy w komplecie, można zacząć biwak! Co było później? Cóż tona kiełbasy, trzy plastry karkówki ;) strumień piwa, opowieści bez końca oraz kupa śmiechu. Po zmroku podziwianie roju Perseidów a w konsekwencji sen pod dachem poskładanym z miliardów gwiazd. Najlepsza możliwa opcja, którą niebawem będziemy próbowali powtórzyć, trzeba korzystać z lata póki trwa w najlepsze. |
![]() |
||
|